Dorota Kania Dorota Kania
5325
BLOG

Jugendamt chciał zabrać miesięczne dziecko

Dorota Kania Dorota Kania Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Wstrząsająca historia polskiej rodziny, której Jugendamt chciał odebrac miesięczną córeczkę została przedstawiona w najnowszym programie Koniec systemu w Telewizji Republika:

1. część:

https://www.youtube.com/watch?v=vz5UVEuI8h0&feature=em-upload_owner

2. część - rozmowa z Michałem Wosiem, Szefem Gabinetu Politycznego Ministra Sprawiedlwiości oraz mec. Stefanem Hamburą

Aktualny i archiwalne odcinki mozna zobaczyć na

facebook: Koniec Systemu 

Jugendamt chciał odebrać miesięczne dziecko

Miesięczna Gabrysia miała trafić do rodziny zastępczej. Tak zadecydowali urzędnicy Jugendamtu, którzy chcieli odebrać dziecko matce jeszcze w szpitalu. Ojciec wywiózł dziecko w ostatnim momencie do Polski. Dziś cała rodzina mieszka już w ojczyźnie a my przedstawiamy tę dramatyczna historię.

Niemieckie urzędy do spraw dzieci i młodzieży  Jugendamt powstały w Niemczech w latach 20. XX wieku jako instytucje opiekujące się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w Hitlera, Niemcy włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego. Obecnie działalność Jugendamtów znajduje się w gestii niemieckich krajów związkowych (landów). W rzeczywistości pracownicy Jugendamtów  często bezwzględnie ingerują w prywatność rodzi odbierając nawet maleńkie dzieci. Trafiają one do rodzin zastępczych a biologiczni rodzice muszą płacić na ich utrzymanie. Niezależnie od tych wpływów Jugendamt otrzymują dotacje między innymi od państwa. W sumie budżet tej organizacji to miliony euro rocznie.

Początek koszmaru

Piotr i Delfina w Niemczech mieszkali od kilku lat. Pobrali się ponad rok temu; mieli bardzo dobrą parce i warunki mieszkaniowe.

- Jesteśmy po studiach, mamy dobre wykształcenie – ja jestem konserwatorem zabytków, żona jubilerem. Gdy okazało się, że będziemy mieli dziecko byliśmy bardzo szczęśliwi. Zmieniliśmy mieszkanie na większe, układaliśmy plany na przyszłość. Wydawało nam się, że może być tylko lepiej – mówi nam pan Piotr, ojciec Gabrysi.

Dziecko przyszło na świat przed terminem i trafiło na oddział dla wcześniaków. Dziewczynka była bardzo dobrze rozwinięta i lekarze zadecydowali, że nie musi być w klasycznym inkubatorze.  Mama Gabrysi w szpitalu troskliwie opiekowała się córeczką i robiła wszystko, co zalecali jej lekarze i pielęgniarki.

- Moja córka bardzo troszczyła się o dziecko niestety, również bardzo o nią bała. Przestała spać i jeść i po dwóch tygodniach z wyczerpania weszła w stan psychozy -  lekarze to określili jako epizod schizofreniczny.  Z tego powodu  Delfina i została przewieziona do Szpitala Psychiatrycznego w Hildesheim – relacjonuje nam pani Bożena, babcia małej Gabrysi.

Od tego momentu Piotr kursował między dwoma szpitalami – odwiedzał żonę i córeczkę.

- Byłem przekonany, że jest to sytuacja tymczasowa a gdy żonie się polepszy razem z dzieckiem wrócimy do domu – mówi nam pan Piotr.

Tak się jednak nie stało – gdy był w odwiedzinach u żony w szpitalu, przyszły tam dwie urzędniczki Jugendamtu i oznajmiły, że dziecko musi być zabrane do rodziny zastępczej.

- Jak można było coś takiego powiedzieć chorej osobie. Delfina była przecież w ciężkim stanie, pod wpływem silnych leków, miała stany lekowe a mimo to nachodziły ją urzędniczki z Jugendamtu. Po tych wizytach stan córki się pogorszył, mówiła, że ludzie chcą ja zabić, że chcą zabić jej dziecko. Jeszcze dziś dławi mnie rozpacz i strach kiedy o tym pomyślę  – pani Bożena nie kryje emocji.

                                                                                                                                       

Przekonaliśmy się wówczas, jak wielka jest siła tej organizacji. Podczas rozmowy, na której był obecny lekarz, panie urzędniczki stwierdziły, że  autorytatywnie, że moja córka ma zostać w szpitalu psychiatrycznym przez dziesięć  tygodni, podczas gdy lekarz wstępnie określił jej pobyt na 2-3 tygodnie. Lekarz podczas tej rozmowy nic nie mówi, siedział tylko ze spuszczona głową  – dodaje pani Bożena.

Jakby tego było mało, Piotr dostał z sądu orzeczenie o przymusowym leczeniu  żony.  Nie wiadomo, kto powiadomił sąd i dlaczego zapadła taka decyzja. Nie widomo również, dlaczego nie uwzględniono opinii lekarza,  który wydal jej bardzo dobrą opinię jako matce, co zresztą nie miało żadnego znaczenia dla przedstawicielek Jugendamtu.

Pani Bożena, która na stałe mieszka w Irlandii postanowiła skontaktować się z mecenasem Stefanem Hamburą.

- Obejrzałam wiele programów z udziałem  mecenasa Stefana Hambury, które to programy były związane z działalnością Jugendamtu. Wiedziałam, że wizyty urzędników z tej organizacji oznaczają tylko kłopoty. Skontaktowaliśmy się z panem mecenasem Hamburą, który powiedział nam , co mamy zrobić – opowiada nam babcia Gabrysi.

Wyjazd z Niemiec

W czasie, gdy mama Gabrysi była przymusowo na oddziale psychiatrycznym, pan Piotr dostał zgodę na zabranie dziecka ze szpitala do domu. W Niemczech była już mama pana Piotra, która pomagała mu w opiece nad córką i żoną.

- Pan mecenas Hambura powiedział mi, że muszę w polskim konsulacie w Hamburgu wyrobić paszport córeczce. Jak jeszcze była w szpitalu i personel medyczny nie widział, zrobiłem jej zdjęcie. Później z dokumentami pojechałem samochodem do konsulatu. Gdy byłem w drodze zadzwonili do mnie z Jugendamtu z informacją, że przyjdą następnego dnia. Umówiłem się z nimi na popołudnie – relacjonuje pan Piotr.

Ojciec Gabrysi został poinformowany przez urzędników, że będzie musiał płacić rodzinie zastępczej za to, że jego córka w niej przebywa.  Dowiedział się także, że żona po wyjściu ze szpitala dostanie kuratora. Mimo to nie powiedział niemieckim urzędnikom, że planuje wyjazd z dzieckiem do Polski, był natomiast cały czas był w kontakcie z adwokatem, który mówił mu co ma robić.

- Dotarłem do konsulatu tuż przed zamknięciem. Był tam pan konsul Golema, któremu przekazałem wszystkie dokumenty potrzebne do wyrobienia córce polskiego paszportu. Jeszcze tego samego dnia dostałem paszport, wróciłem do domu, gdzie czekali na mnie moi rodzice. Błyskawicznie spakowaliśmy się, zabraliśmy dziecko i pojechaliśmy w stronę granicy. Byłem bardzo zmęczony, ale uspokoiłem się dopiero wtedy gdy nad ranem znaleźliśmy  się już w Polsce – dodaje pan Piotr.

Pani Bożena podkreśla, że cała „operacja” nie udałaby się bez pomocy adwokata.

-  Pan Hambura uratował  rodzinę, uratował życie każdej z tych osób z osobna! Widziałam rozpacz mojej córki, widziałam, jak zięć  przeżywa to, że mogą im odebrać dziecko. Pan mecenas zachował spokój, był bardzo konsekwentny w swoich działaniach, profesjonalny i wiarygodny. Nasza rodzina będzie nigdy nie zapomni, ile dobrego dla nas zrobił – mówi wzruszona pani Bożena.

Nieludzki system

Delfina z córeczka mieszka w ojczyźnie, Piotr pracuje na razie w Niemczech.

- Wyjechaliśmy po lepsze życie, bo w Polsce nie było pracy. Dramatyczna sytuacja zmusiła nas do powrotu, ale nie żałuję. Jesteśmy razem i wierzę, że sobie poradzimy. Na pewno do momentu, gdy córka będzie pełnoletnie nie odważymy się pojechać z nią do Niemiec. Nie chcemy, by nam ją odebrano – mówi pan Piotr.

Jego teściowa zastanawia się, do czego zmierza Jugendamt.

- Od razu przychodzi mi na myśl nieludzki system, w którym odbiera się dzieci rodzicom, chociaż nie ma żadnej patologii, żadnego zagrożenia. Urzędnicy bazują na ludzkim strachu i niewiedzy; dewastują ludziom życie – mówi pani Bożena.

W przeszłości, w związku z działaniami Jugendamtu  interwencje podejmowało polskie ministerstwo sprawiedliwości.

- Staramy się pomagać w sytuacjach, gdy poszkodowanymi są Polacy. Ostatnią naszą interwencją– jak się okazało - skuteczną, była sprawa maleńkiej Lenki, którą odebrano matce trzy dni po urodzeniu -   mówi Michał Woś, szef gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.

Dziecko zostało umieszczone w rodzinie zastępczej. W sprawę odzyskania dziewczynki zaangażowało się polskie Ministerstwo Sprawiedliwości oraz Rzecznicy: Praw Dziecka i Praw Obywatelskich. Na rozprawie sądowej, podczas której sędziowie nakazali oddać dziecko matce obecny był przedstawiciel konsulatu RP w Monachium.

Mecenas Hambura podkreśla, że najbardziej skuteczną metodą jest wyjazd z Niemiec jeszcze przed odebraniem dziecka przez Jugendamt.

- Urzędnicy  stamtąd są bezwzględni i nastawieni na odebranie dziecka. Walka o powrót do biologicznych rodziców często ciągnie się latami i kończy się niepowodzeniem,. Żeby oszczędzić sobie i dziecku koszmaru, najlepiej wyjechać – mówi mec. Hambura.

Dorota Kania

Wsp. Waldemar Maszewski

*Imię dziecka zostało zmienione

Tekst ukazał się w najnowszym wydaniu "Gazeta Polska"

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo